Dobre okrążenia kwalifikacyjne i świetne starty nie wystarczyły do osiągnięcia dobrych wyników ze względu na szereg czynników zewnętrznych, które uniemożliwiły Jan Przyrowski zdobycie punktów.

Weekend rozpoczął się od dnia testowego, podczas którego Jan Przyrowski aklimatyzował się na torze i dostosowywał ustawienia na kolejne dni.

Tempo w sobotnich treningach wolnych było zachęcające. Jednak w kwalifikacjach Jan Przyrowski zajął 12. miejsce. Gdy tylko wysiadł z bolidu, polski kierowca zabrał się do pracy ze swoimi inżynierami, aby poprawić zachowanie samochodu i uczynić go bardziej konkurencyjnym.

Sobotni wyścig rozpoczął się dobrze. Jan Przyrowski zyskiwał pozycje na starcie i znalazł się w pierwszej piątce. Tempo było bardzo konkurencyjne, dopóki przebita opona nie zmusiła go do wycofania się.

Drugie kwalifikacje weekendu, już w niedzielę, pokazały potencjał Jan Przyrowskiego w Walencji. Uzyskał on siódmy czas.

Na starcie problem ze sprzęgłem zepchnął go na ostatnią pozycję. Od tego momentu zaczął zmniejszać różnicę, aby ponownie dołączyć do grupy i odrabiał ją okrążenie po okrążeniu, aż przekroczył linię mety na 27. pozycji. Jego najlepsze okrążenie było ósmym najszybszym w wyścigu, a jego tempo było podobne do tych z przodu stawki.

Wreszcie, w ostatnim wyścigu był dziesiąty, zamykając niekorzystny weekend, w którym czynniki zewnętrzne uniemożliwiły Janowi Przyrowskiemu osiągnięcie dobrych wyników.

Kolejna runda odbędzie się w Jerez, gdzie Jan Przyrowski ponownie będzie celował we wszystko i przyjedzie z dodatkową motywacją, aby zrekompensować sobie ten trudny weekend.

Jan Przyrowski: To nie był dobry dzień w Walencji. Trening nie był zły, było dobre tempo. Ale w kwalifikacjach tego tempa już nie było. Miałem dobry start w pierwszym wyścigu, ale przebiłem oponę, nikogo nie dotknąłem. To było bardzo niefortunne. W niedzielę znów mieliśmy pecha z problemami technicznymi”.